ShopDreamUp AI ArtDreamUp
Deviation Actions
Literature Text
„Ja idę,
Ty idziesz,
On, ona, ono idzie...”
Tylko gdzie idę ja?
Dokąd idzie każdy z nas?
Czy kiedyś zboczymy z własnej ścieżki?
„a2 + b2 = c2...”
Ale czy c2 da się zjeść?
Czy b2 pozwoli mi się gdzieś przespać?
Czy a2 pocieszy mnie i wesprze,
gdym jest w dołku straszniejszym
niż czarna dziura w kosmicznej zupie?
„Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego,
Stworzyciela Nieba i Ziemi...”
Ale dlaczego zostawił swe jaśniejące i sprawiedliwe dzieło,
dając je pochłonąć zębom czasu i gorejącego zła?
I nic.
Cisza.
Słychać tylko szczęk łańcuchów formalności,
Jęki półprawd
I szepty manipulacji.
Prawdziwa nauka
i szczenięca ciekawość
Nie kończą się
Za trupio zimnymi murami
cmentarza pogrzebanego krwawo Ja,
Za warownią żółkniejących
manuskryptów zniewolenia...
Ty idziesz,
On, ona, ono idzie...”
Tylko gdzie idę ja?
Dokąd idzie każdy z nas?
Czy kiedyś zboczymy z własnej ścieżki?
„a2 + b2 = c2...”
Ale czy c2 da się zjeść?
Czy b2 pozwoli mi się gdzieś przespać?
Czy a2 pocieszy mnie i wesprze,
gdym jest w dołku straszniejszym
niż czarna dziura w kosmicznej zupie?
„Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego,
Stworzyciela Nieba i Ziemi...”
Ale dlaczego zostawił swe jaśniejące i sprawiedliwe dzieło,
dając je pochłonąć zębom czasu i gorejącego zła?
I nic.
Cisza.
Słychać tylko szczęk łańcuchów formalności,
Jęki półprawd
I szepty manipulacji.
Prawdziwa nauka
i szczenięca ciekawość
Nie kończą się
Za trupio zimnymi murami
cmentarza pogrzebanego krwawo Ja,
Za warownią żółkniejących
manuskryptów zniewolenia...
Supporter
Do you like my art? Consider supporting my work by becoming a SUPPORTER of my arts! 💖 Gain access to premium content and discounts. Apart from my everlasting gratitude (❤️) you're about to get:
$2/month
Suggested Collections
Featured in Groups
Szanowni moi kochani watcherzy i przyjaciele z różnych zakątków świata, tym razem napiszę coś po polsku, jeśli chodzi o opis od strony artysty na tej stronie. Przykro mi, jeśli nie możecie nic zrozumieć w tym nadwislańskim narzeczu - nastepnym razem dam opis do kolejnego fanowskiego rysunku w języku Shakespeara, OK? Ale tym raze dajcie mi coś powiedzieć istotnego, co pochodzi z głębin mojego serca i co nie pozwoliło mi zasnąć, dopóki nie zostało przelane na papier. I przepraszam z góry za ścianę tekstu, którą nawalę w tym miejscu i dziękuję zarazem komuś, kto przeczyta to wszystko do końca. Szacun z moje strony.
Tak, ten wiersz nie jest przypadkowy. I jego publikacja w takim, a nie innym dniu też nie jest przypadkowa. Część z was zdążyła się domyśleć, jaki to jest powód, ale jeżeli nie, to spieszę się z wyjaśnieniem.
Otóż do tej pory, pierwszego września, byłam, tak jak Wy, zmuszona wkraczać bądź wracać do coraż wyższych poziomów instytucji zwanej potulnie szkołą i przeżywać co roku swój dziesięciomiesięczny wyrok pozbawienia wolności połączony z próbami wprowadzania w błąd, dezinformacji, maipulacji - jednym słowem, indoktrynacji. Wiem, że zarzucicie mi hipokryzję, bo dzięki edukacji rozszerzyłam horyzonty. I mogłam się wykazać swoją nabytą wiedzą przed wieloma ludźmi w tej mikrospołeczności i dalej. Tylko co to za wykazanie się wiedzą, jeśli za popełnienie choć minimalnego błędu miałam obniżony stopień i byłam emocjonalnie napiętnowana? Nie daje się często błądzącemu uczniowi szansę na poprawę, tylko pała, pała, pała, jak to mówił pewien stereotypowy posiwiały belfer z jednego z odcinków Świata wg Kiepskich. I który stał się jedną z inspiracji do napisania tego wiersza i obszernego komentarza do niego.
Możecie mi w tym miejscu zarzucić, że "Ora, lisiczko, dziecinko moja, dzisiaj w szkole tak już nie jest, bo to belfer się boi ucznia, uczennicy i ich idealizujących rodziców, bo za byle uwagę wyleci z pracy, bla, bla, bla, bla..." Tyle, że ja mówię teraz o szkole z mojej perspektywy, o moich emocjach, odczuciach związanych z systemem edukacji i ludźmi, którzy go tworzyli i tworzą w różnym przedziale wiekowym i różnej płci. A nie, kurwa, o aktualnej sytuacji związanej z reformami w systemie nauczania, o której, być może, napiszę tym czy innym razem.
W rzeczywistości nie miałam zbyt często sytuacji pt. "pała, pała, pała", bo byłam prymuską. Tyle, że odchodząca na emeryturę w dorosłe życie prymuska też, kurwa, ma emocje i uczucia, które musiała bardzo często ukrywać z różnym skutkiem. I nie miała lepiej od przeciętnych i słabych uczniów. O, nie. Właśnie z powodu dwóch nałożonych mi etykiet - uczennicy bardzo dobrej i wariatki nieokrzesanej emocjonalnie - musiałam podwójnie uważać. Bym nie pogorszyła się w klasyfikacji mistrzów względem innych uczniów i bym jednocześnie swymi szczerymi emocjami nie wzbudzała podejrzeń o chorobę psychiczną i by mnie nie wsadzili do szpitala psychiatrycznego, który w mojej głowie równał się z wielkim i czerownym napisem "GAME OVER". Ten cholerny napis wrył w mojej głównie mój zjebany ojciec, który do dzisiaj nie zasługuje na szacunek z mojej strony. Tja, egoizm, powiadacie, egoizm i niewdzięczność, bo nie kocham swego rodziciela. Ale na szacunek mógł zapracować przez ten czas mego istnienia, a nie siadać na dupie i oczekiwać ode mnie chuj we, czego. Ale nie o ojcu dziś mowa, choć był on jednym z wielu elementów, który wpływał na moje życie w wielu aspektach, w tym i w aspekcie szkolnym. O nim opowiem, jeśli nie macie nic przeciwko, innym razem.
Ta podwójna gra o przeżycie dodatkowego dnia w szkole bez zbytecznych ran emocjonalnych, które nadszarpałyby i tak już nadwyrężony mózg, wykańczała mnie. A na pomoc większości "kolegów" i "koleżanek" w przysłowiowej budzie nie miałam, co liczyć, bo tak samo rywalizowali ze mną o przejście do nastepnego poziomu wtajemniczenia. Pozostali mi tylko moja mama, mój własny świat i hobby.
Inną sprawą jest to, że w murach szkolnych dowiadywałam się o wielu różnych rzeczach, zdobywałam wiele informacji, z kórych, jeśli się nie mylę, zaledwie 1/3 jest mi do dziś przydatna w życiu, jak np. język angielski, ortografia i gramatyka, historia Japonii w czasie II WŚ, położenie regionów Azji i Australii na kuli ziemskiej i strefy klimatyczne na tych rejonach występujące, podstawowe działania matematyczne, zachowanie ssaków z rodziny psowatych, procedury na poziomie gminnym, powiatowym i wojewódzkim w przypadku zaistnienia powodzi jako sytuacji kryzysowej, itp. A reszta? Reszta, przykro jest mi to mówić, to gówno, które tylko zalegało w głowie i można było je posprzątać wyłącznie po zdaniu testów, odpowiedzeniu bezmyślnym jak robot lub małpa przed tablicą i wpisaniu do dziennika bądź indeksu oceny przez belfra czy belfrówę. Tak naprawdę to żadna wiedza w 100% - ach nie będzie przydatna, bo każdego z nas interesuje co innego i jest innym człowiekiem. A tego, co naprawdę mnie interesowało, to musiałam się dowiedzieć poza szkołą, bo ta instytucja nie dała mi nic, bo to nie mieściło się w wyznaczonych z góry ramach.
Mam nadzieję, że pomimo ściany tekstu nie wystraszyliście się za bardzo tym, co opublikowałam.
Ten wiersz jest mojego autorstwa i został napisany oraz opublikowany 01. 09. 2016 r.
Tak, ten wiersz nie jest przypadkowy. I jego publikacja w takim, a nie innym dniu też nie jest przypadkowa. Część z was zdążyła się domyśleć, jaki to jest powód, ale jeżeli nie, to spieszę się z wyjaśnieniem.
Otóż do tej pory, pierwszego września, byłam, tak jak Wy, zmuszona wkraczać bądź wracać do coraż wyższych poziomów instytucji zwanej potulnie szkołą i przeżywać co roku swój dziesięciomiesięczny wyrok pozbawienia wolności połączony z próbami wprowadzania w błąd, dezinformacji, maipulacji - jednym słowem, indoktrynacji. Wiem, że zarzucicie mi hipokryzję, bo dzięki edukacji rozszerzyłam horyzonty. I mogłam się wykazać swoją nabytą wiedzą przed wieloma ludźmi w tej mikrospołeczności i dalej. Tylko co to za wykazanie się wiedzą, jeśli za popełnienie choć minimalnego błędu miałam obniżony stopień i byłam emocjonalnie napiętnowana? Nie daje się często błądzącemu uczniowi szansę na poprawę, tylko pała, pała, pała, jak to mówił pewien stereotypowy posiwiały belfer z jednego z odcinków Świata wg Kiepskich. I który stał się jedną z inspiracji do napisania tego wiersza i obszernego komentarza do niego.
Możecie mi w tym miejscu zarzucić, że "Ora, lisiczko, dziecinko moja, dzisiaj w szkole tak już nie jest, bo to belfer się boi ucznia, uczennicy i ich idealizujących rodziców, bo za byle uwagę wyleci z pracy, bla, bla, bla, bla..." Tyle, że ja mówię teraz o szkole z mojej perspektywy, o moich emocjach, odczuciach związanych z systemem edukacji i ludźmi, którzy go tworzyli i tworzą w różnym przedziale wiekowym i różnej płci. A nie, kurwa, o aktualnej sytuacji związanej z reformami w systemie nauczania, o której, być może, napiszę tym czy innym razem.
W rzeczywistości nie miałam zbyt często sytuacji pt. "pała, pała, pała", bo byłam prymuską. Tyle, że odchodząca na emeryturę w dorosłe życie prymuska też, kurwa, ma emocje i uczucia, które musiała bardzo często ukrywać z różnym skutkiem. I nie miała lepiej od przeciętnych i słabych uczniów. O, nie. Właśnie z powodu dwóch nałożonych mi etykiet - uczennicy bardzo dobrej i wariatki nieokrzesanej emocjonalnie - musiałam podwójnie uważać. Bym nie pogorszyła się w klasyfikacji mistrzów względem innych uczniów i bym jednocześnie swymi szczerymi emocjami nie wzbudzała podejrzeń o chorobę psychiczną i by mnie nie wsadzili do szpitala psychiatrycznego, który w mojej głowie równał się z wielkim i czerownym napisem "GAME OVER". Ten cholerny napis wrył w mojej głównie mój zjebany ojciec, który do dzisiaj nie zasługuje na szacunek z mojej strony. Tja, egoizm, powiadacie, egoizm i niewdzięczność, bo nie kocham swego rodziciela. Ale na szacunek mógł zapracować przez ten czas mego istnienia, a nie siadać na dupie i oczekiwać ode mnie chuj we, czego. Ale nie o ojcu dziś mowa, choć był on jednym z wielu elementów, który wpływał na moje życie w wielu aspektach, w tym i w aspekcie szkolnym. O nim opowiem, jeśli nie macie nic przeciwko, innym razem.
Ta podwójna gra o przeżycie dodatkowego dnia w szkole bez zbytecznych ran emocjonalnych, które nadszarpałyby i tak już nadwyrężony mózg, wykańczała mnie. A na pomoc większości "kolegów" i "koleżanek" w przysłowiowej budzie nie miałam, co liczyć, bo tak samo rywalizowali ze mną o przejście do nastepnego poziomu wtajemniczenia. Pozostali mi tylko moja mama, mój własny świat i hobby.
Inną sprawą jest to, że w murach szkolnych dowiadywałam się o wielu różnych rzeczach, zdobywałam wiele informacji, z kórych, jeśli się nie mylę, zaledwie 1/3 jest mi do dziś przydatna w życiu, jak np. język angielski, ortografia i gramatyka, historia Japonii w czasie II WŚ, położenie regionów Azji i Australii na kuli ziemskiej i strefy klimatyczne na tych rejonach występujące, podstawowe działania matematyczne, zachowanie ssaków z rodziny psowatych, procedury na poziomie gminnym, powiatowym i wojewódzkim w przypadku zaistnienia powodzi jako sytuacji kryzysowej, itp. A reszta? Reszta, przykro jest mi to mówić, to gówno, które tylko zalegało w głowie i można było je posprzątać wyłącznie po zdaniu testów, odpowiedzeniu bezmyślnym jak robot lub małpa przed tablicą i wpisaniu do dziennika bądź indeksu oceny przez belfra czy belfrówę. Tak naprawdę to żadna wiedza w 100% - ach nie będzie przydatna, bo każdego z nas interesuje co innego i jest innym człowiekiem. A tego, co naprawdę mnie interesowało, to musiałam się dowiedzieć poza szkołą, bo ta instytucja nie dała mi nic, bo to nie mieściło się w wyznaczonych z góry ramach.
Mam nadzieję, że pomimo ściany tekstu nie wystraszyliście się za bardzo tym, co opublikowałam.
Ten wiersz jest mojego autorstwa i został napisany oraz opublikowany 01. 09. 2016 r.
© 2016 - 2024 OraTheRebelKitsune
Comments12
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Huh???????????
What language is that??????
What language is that??????